„Pierwsze koty za płoty”.
Okoliczności w jakich wywalczyliśmy zwycięstwo w niedzielnym debiucie, z pewnością na długo pozostaną w pamięci każdego zawodnika i kibica. Pierwszy mecz, pierwsze bramki, pierwsze 3 punkty, ale po kolei…
Drużyna gospodarzy to mieszanka młodości z doświadczeniem. W ostatnim okresie przed rozpoczęciem rozgrywek, szeregi LZS DFK Łężce opuścił podstawowy obrońca, ale długo na boisku nie było widać tego osłabienia. Zaczęliśmy dobrze, bo już w 5minucie z pierwszej piłki bardzo mocno na bramkę uderzył Mateusz Cichoń. Piłka jednak minimalnie minęła lewy słupek. Dwie minuty później odważnie w pole karne wszedł Albert Michta, ale i on strzałem w długi róg nie zdołał pokonać bramkarza gości. Początek meczu należał do nas. W 7 minucie mocny strzał z 20metrów oddają goście a piłkę na rzut rożny paruje Patryk Wientzek. W konsekwencji, po dośrodkowaniu z narożnika boiska piłka trafia do zupełnie nie pilnowanego zawodnika z Łężec i w dość szczęśliwych okolicznościach wpada do siatki. Bierna postawa w obronie i niestety musieliśmy zacząć gonić wynik.
W 18 minucie, Adam Myca trafia w słupek po dośrodkowaniu Cichonia a na kilka minut przed końcem pierwszej połowy w sytuacji sam na sam, Michta za daleko wypuszcza sobie piłkę i ostatecznie pada ona łupem gości. Po straconej bramce, szybko staraliśmy się doprowadzić do wyrównania. Byliśmy drużyną optycznie lepszą, jednak brakowało wykończenia. Małe i grząskie boisko nieco utrudniało grę, ale nie tutaj należy szukać wymówek.
W przerwie padło wiele ważnych słów i uwag, które znalazły swoje odzwierciedlenie na murawie. Zaczęliśmy prowadzić grę w sposób zdecydowany, przestaliśmy dawać się łapać na spalone i nawet gra na czas gospodarzy nie wybiła drużyny z rytmu, która konsekwentnie grała „swoje”. W 60 minucie za Leśnyczyka wchodzi „Bekciu”. Już minutę później, Denis Janik wbiega w pole karne, mija dwóch-trzech zawodników, jednak strzał w środek bramki pewnie łapie bramkarz gości. W 65 minucie swoją najlepszą szansę mieli gospodarze, którzy po naszej bezsensowniej stracie mogli powiększyć swoje prowadzenie i zbliżyć się do zwycięstwa. Jednak strzał trafia w boczną siatkę. Kilka chwil później, „Wiater” jest faulowany. Sytuacja jest sporna, czy faul miał miejsce w polu karnym czy może jednak przed. Ostatecznie sędzia nie wskazuje na wapno, a nam zostaje do wykonania rzut wolny z narożnika szesnastki - bez korzyści. Nie mija kolejna minuta i w znakomitej sytuacji znalazł się Tomek Janik. TO sytuacja z tych „to musi wpaść”! Niestety w dalszym ciągu przegrywamy i mimo wielu okazji i zdecydowanej przewagi, nie potrafimy wykończyć akcji. Brakowało wykończenia. W tym rzemiośle postanowili nas jednak „wyręczyć” koledzy z Łężec. Obrońca podaje lekko do bramkarza, a ten niczym Boruc z Irlandią nie trafia w futbolówkę i ta powolutku wturlała się do bramki. To była 77 minuta. Wiec jest i pierwsza bramka. Radość potężna. 1:1! Nie pozostało nic innego jak pójść za ciosem. I tak strzał „Wiatra” z 18 metrów – nic, strzał Czekali – nic. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, nierozważne zachowanie zawodnika gości zauważa sędzia i tym razem wskazuje już na jedenastkę. W pole karne wbiegał Albert Michta, był pociągany w dół i powalony na ziemię. Mimo bardzo głośnych i zdecydowanych protestów gości, sędzia pozostaje nieugięty. Do karnego podchodzi kapitan, Denis Janik. Strzela w środek, bramkarz broni, leżąc dobija ale bramkarz znowu broni, w końcu największym sprytem wykazał się Mateusz Cichoń, pakując piłkę do siatki! Euforia wśród wszystkich bo coś co wydawało się być tak odległe – teraz wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Była 88 minuta. Ostatnie minuty wykorzystaliśmy na zmiany a wynik już nie uległ zmianie.
Dziś rano w pracy nie miałem głosu. Nikt z nas nie oszczędzał swojego gardła, bo radość była wskazana. Dobrze się stało, że sezon zaczynamy od zwycięstwa. To z pewnością podziała budująco na zespół, który na początku wydawał się jakby przestraszony, lekko zdenerwowany wyższym poziomem rozgrywek. Dużo niedokładności, częste spalone, brak konsekwencji. Ustawienie 1-4-5-1 z wysoko zawieszonym pomocnikiem wydaje się być optymalne, a na poprawę mankamentów trzeba poświęcić czas treningowy.
Warto odnotować grę naszych nowych kolegów. Zarówno Łukasz Wróbel, jak i Albert Michta zaprezentowali wysoki poziom. Łukasz „Kaka” Wróbel, zaczął spotkanie z tym wyżej wspomnianym elementem nerwów, ale z minuty na minutę grał lepiej. W drugiej połowie ustabilizował dobrą grę i jeśli tak dalej będzie pracował – będzie pewniakiem na prawej stronie obrony. Albert już na treningach i sparingach udowadniał swoje nieprzeciętne jak na A-Klasę umiejętności. Razem z Mateuszem Cichoniem powinni stanowić o sile naszego środka pomocy. Obrona grała coraz pewniej z każdą minutą. Sebastian i Łukasz w dalszym ciągu udowadniają swoją solidność, a Andrzej Suhs przeżywa jakby drugą młodość. Indywidualności jednak nie grają, gra drużyna. I to pokazaliśmy dzisiaj na boisku.
Za tydzień w sobotę gramy na boisku w NIEZDROWICACH z Troją Włodzienin, który przegrał wczoraj spotkanie z drużyną z Pilszcza 1:3.
ZAPRASZAMY!
Cruel